piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 1 (część2)

Wbiegłem do sali praktycznie w ostatniej chwili. Siekiera siedział w swojej ławce na końcu klasy i machał do mnie radośnie. Sakura nie chodziła z nami na matmę dlatego miejsce obok mojego przyjaciela należało do mnie. Usiadłem zatem po jego prawej stronie i położyłem na blacie swój zeszyt. Byłem podekscytowany rozmową którą odbyłem chwile wcześniej. Dziewczyna, którą poznałem wydawała się intrygująca i już na pierwszy rzut oka było widać, że ma coś w głowie. Sam fakt, że po mimo tego iż ją staranowałem nie obrzuciła mnie serią niemiłych wyzwisk o czymś świadczy. Powiem w prost byłem nią zauroczony. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się żeby ktoś spodobał mi się zaledwie po nie całej minucie rozmowy.
-Co jest?-zapytał mnie Siekiera mniej więcej w połowie lekcji. Plusami siedzenia na obrzeżach klasy było to, że można było bezkarnie rozmawiać nie zostając równocześnie zauważonym.
- A co takiego miało by być?- odpowiedziałem pytająco
-Nic po prostu zastanawiam się czy powinienem zabrać Cię ze sobą na wizytę do tego psychiatry?Halo Des czy ty mnie do cholery w ogóle słuchasz?!- szepnął zbulwersowany i pomachał mi ręką przed twarzą . Byłem tak zamroczony, że kiedy ujrzałem przed swoimi oczami energicznie poruszające się palce byłem przerażony i ze strachu podskoczyłem na krześle.
- Co co co?-zapytałem oszołomiony.
- W sumie nic istotnego. Tak się tylko zastanawiam czy na pewno wszystko gra bo wpatrujesz się w panią Weston tak jak by była ze 40 lat młodsza miała czterokrotnie większe piersi, a ilości jej włosów nie była wprost proporcjonalna do ilości kończyn.
Naprawdę próbowałem wsłuchać się w to co mówi jednak wyłapanie kontekstu okazało się nadzwyczajnie trudne.
-Des do cholery !
-Już już wracam- zapewniłem- to wszystko przez ten wypadek- dodałem zdecydowanie zbyt głośno żeby móc nazwać to szeptem.
Siekiera zaśmiał się bezgłośnie.
-No chyba nie zamierzasz mi tutaj wciskać, że akurat dzisiejszego poranka w drodze na matmę przygwoździłeś do ziemi jakąś niezłą dupę nie rozbijając sobie łba i nie łamiąc nogi. Chociaż w sumie to ostatnie możemy wykreślić. Z tymi butami prawdopodobnie nawet czołg nie miał by szans .
Roześmiałem się zdając sobie sprawę ile prawdy było w tym co przed chwilą usłyszałem zasługując na mordercze spojrzenie pani Waston, która na moment oderwała swoją uwagę od jakiegoś skomplikowanego równania matematycznego.
- Nie za wesoło wam tam z tyłu?- zapytała zdenerwowana patrząc na nas tymi swoimi świdrującymi oczami.
-Przysięgam, że nie bardziej niż z przodu- odpowiedział Siekiera- Aczkolwiek kto wie. Może widok pani z bliższej odległości faktycznie dostarcza mniej wrażeń.
- Ty się módl dziecko, żebym nie zapragnęła sprawdzić czy twoja teoria jest prawdziwa.-powiedziała. Każdy normalny nauczyciel prawdopodobnie uznał by że Kuroiyuuki podważa jego autorytet, ale nasz matematyczka nie tylko jest już stara, ale i przyzwyczajona do nieprzyjemnych wymian zdań z moim przyjacielem. Myślę, że w głębi serca nawet go lubi. Siekiera może i nie przejawia zbyt wielkiego zainteresowania jej lekcjami, ale kiedy przychodzi co do czego zawsze jest w stanie rozwiązać zadane mu równanie, a na testach z rzadka ma wynik mniejszy niż 100%.
Kiedy nasza denerwująca matematyca wróciła do objaśniana metody rozwiązywania jakiegoś kolejnego trudnego zadania zwróciłem się do mojego japońskiego towarzysza.
-Wracając do naszej rozmowy...
-Tak?
-To można powiedzieć, że masz racje.
Siekiera milczał przez moment udając kompletnie nie zaskoczonego, a potem odłożył długopis i uśmiechnął się do mnie.
- No to powiem ci gratuluje stary. Jakże ma na imię ta nieszczęsna kobieta której twoje wielkie ciało sprawiło dzisiejszego poranka tyle nieprzyjemności?
Już miałem zamiar otworzyć usta żeby wydobyć z siebie jakiś dźwięk kiedy nagle uświadomiłem sobie, że nie mam bladego pojęcia jak odpowiedzieć na to pytanie.
-Nie wiem- wyszeptałem cicho chowając głowę między ramiona. Nie wiedziałem czy powinienem się śmiać czy może lepiej było by gdybym zaniósł się łzami dlatego najlepiej było po prostu zniknąć.
-Gratuluje ! Typowe zachowanie Desmonda. Pozna dziewczynę, może nawet całkiem ładna, ale nie poprosi jej o imię ani numer telefonu bo po co skoro w XXI wieku każdą laskę można przywołać za pomocą okrzyku godowego strusia.
Nie odpowiedziałem ściskając głowę jeszcze mocniej pomiędzy ramionami.
-Des to, że usiłujesz na swój odmienny sposób "wsadzić głowę w piasek" nie znaczy, że cię tu nie ma.
Wyprostowałem się i spróbowałem przepisać chociaż część dotychczas powstałych na tablicy notatek.
-Może i zapomniałem zapytać jak się nazywa, ale czy to jest powód żeby drzeć się na mnie tak jak bym co najmniej podłożył pod szkołę bombę zapominając gdzie znajduje się wyjście awaryjne, dzięki któremu mamy uciec.
- Masz racje gościu. Przepraszam powinienem krzyczeć na ciebie cztery razy bardziej, ale niestety obecne warunki na to nie pozwalają.
Oderwałem się na chwile od przepisywania. W sumie jaki sens miało to "tworzenie samodzielnej notatki" kiedy i tak wszystko co pojawiało się w moim zeszycie było dla mnie nie jaśniejsze od czarnej dziury.
- Czy ja nie powiedziałem Ci przypadkiem przed chwilą, że twoja złość w stosunku do mnie jest co najmniej bezpodstawna ?
-Przykro mi bardzo Des ale obawiam się, że nigdy wcześniej bardziej się nie myliłeś niż w tym momencie.
-Tak? W takim razie jestem ciekaw na jakiej podstawie tak uważasz?
-A no na takiej, że za parę dni kiedy okaże się, że nie potrafisz wypatrzeć w tłumie tej swojej ukochanej to ja będę musiał pomagać Ci jej szukać, a kiedy już ją znajdziesz to prawdopodobnie ja będę musiał zbierać z ziemi twoje resztki kiedy okaże się, że natknęliśmy się na nią akurat w momencie w którym lizała się z najlepiej zbudowanym członkiem drużyny foodballowe obok automatu z jedzeniem.
W tym momencie miałem okropną ochotę zapoznać Siekierę z jedną z moich pięści, ale niestety a) byliśmy w trakcie lekcji z matematyki b) Kuroiyuuki był na tyle sprytny że pewnie zanim bym go trafił uchylił by się a moja zaciśnięte palce przecięły by powietrze z niezłym świstem.
 Nienawidziłem kiedy wspominał historię pierwszej dziewczyny, która mi się spodobała. Była to nie jaka Amanda o brązowych włosach sięgających do pasa i piersiach tak dużych że prawdopodobnie nie było w sklepach stanika do którego by się zmieściły. Swoją drogą Amanda chyba nie starła się nawet znaleźć takiego do którego była by w stanie upchnąć swój dobytek ponieważ praktycznie nigdy nie miała go na sobie. Nie powiem, żeby w tedy jakoś szczególnie mi to przeszkadzało, ale kiedy pomyślę, że w oko wpadła mi laska nosząca koszulki do połowy brzucha z napisanymi cyframi "78" chce mi się wymiotować. Teraz razem z całą naszą paczką śmiejemy się z dziewczyn w t shirtach z liczbami. Kojarzą nam się z dosyć wyraźnie podaną ceną za usługę.
-To trochę tak jak by przed całym światem chciały powiedzieć ,, patrzcie patrzcie ja jestem najtańsza".-śmiał się zwykle Dave kiedy na horyzoncie pojawiała się jedna z tych, które powszechnie są uważane za szkolne "dupy". Swoją drogą jak można pozwolić na to aby ogół obywateli mówił na twój widok "niezła dupa"?
-To było trzy lata temu i naprawdę nie ma potrzeby żebyś wypominał mi to za każdym razem kiedy ktoś mi się spodoba.- syknąłem z wściekłości zaciskając zęby.
-Biorąc pod uwagę że szykuje nam się powtórka z rozrywki chyba powinienem zaczynać każdą nasz rozmowę od słów ,, Ej stary a pamiętasz może Amandę".
-Odwołaj to. Nie będzie żadnej powtórki z rozrywki.- zażądałem.
-Przykro mi Des ale obawiam się, że z twoim szczęściem do kobiet nie możemy być tego wcale tacy pewni.
Głośno wciągnąłem powietrze próbując się uspokoić i ponownie podjąłem próbę przepisania czegoś z tablicy jednak okazało się że jestem już tak bardzo z tyłu, że prawdopodobnie i tak nic bym już z tego nie zrozumiał.
- Możesz to ignorować -ciągnął tym czasem Siekiera- ale i tak wszyscy wiedzą, że z naszej dwójki to ja jestem lepszy jeśli chodzi o wyrywanie panienek.
Tym razem się nie powstrzymałem.
-Może to dlatego, że ja szukam dziewczyny z którą będę mógł porozmawiać, a nie tylko lizać się na każdym kroku.
-Czyżbyś miał coś do zarzucenia Skurze?
Cholera chyba nie o to mi chodziło. Kwiat wiśni to ewidentnie najlepsza z dziewczyn Siekiery. Jest nie tylko bardzo bystra, ale i ładna. Myślę, że to panna dla każdego, a już na pewno dla Kuroiyuukiego.
-Gościu powaliło cię? Miałem na myśli raczej Youmi, Ai, Noriko i całą resztę twoich byłych o zbyt skomplikowanych imionach żebym mógł je zapamiętać.- naprostowałem.
-No dobra przyznaję ci rację  może i moje poprzednie związki nie były...
-Poważne, mądre, przemyślane?-podsunąłem
-Zawarte z odpowiednimi osobami, ale ja mam przynajmniej jakieś praktyki, a ty? Gdybym założył gdzieś listę twoich byłych prawdopodobnie była by mniej więcej tak pusta jak mój zeszyt do matmy.
-Nie śmiej się. Ja po porostu czekam na tą odpowiednią.
Siekiera wyglądał na mocno rozbawionego.
-Czekaj sobie czekaj. Mam tylko nadziej, że zanim wpadniesz na nią na ulicy nie zdążysz osiwieć.
-Właśnie spotkałem ja na korytarzu !!!!!!!!
-A no tak sorry stary czasem jak z tobą rozmawiam tracę gdzieś sedno naszej....
-Dobra Siekiera zamknij się już bo mam wrażenie że jeszcze chwila a nie wytrzymam. Zapomnij o tym co mówiłem. Sam jej poszukam.-oświadczyłem chowając zeszyt do torby. Właśnie zadzwonił dzwonek i wszyscy rzucili się na korytarz.
-Wolne żarty. Ty byś jej nie znalazł nawet gdybyś wiedział jak się nazywa ile ma wzrostu i gdzie mieszka. Pozwól że ja się tym zajmę.
Zamarłem. Kuroiyuuki jest na prawdę wspaniałym przyjacielem. Znamy się praktycznie od małego. ale jeśli mówi, że sytuacja wymaga tego aby wziął sprawy w swoje ręce to najgorsze co można zrobić to pozwolić mu na swobodne działanie.
-Nie ma nawet takiej opcji. To moja ofiara wypadku i to ja będę jej szukał.
Siekiera zamruczał jeszcze coś pod nosem dodając że widzimy się na lunchu i zostawił mnie samego z kostką, zeszytem i wołająca mnie do siebie panią Weston.
Rebeca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz