Pani Weston zdecydowanie nie była jedną z bardziej lubianych nauczycielek w naszej szkole. Potocznie między na mi -chłopkami- określano ją mianem Pani ABC czyli w wolnym tłumaczeniu A - absolutny B-brak C-cycków. Poza faktem iż jej klatka piersiowa nie wile różniła się od tej występującej u nieco mniej umięśnionego mężczyzny była dosyć niska, a jej siwe włosy można było policzyć na placach jednej ręki.Głos miała babciny, a niekiedy zdarzało się, że wypływające z jej ust słowa trzęsły się. Powołanie, które skłoniło ją do podjęcia pracy w szkole ewidentnie już dawno gdzieś wyparowała. Generalnie rzecz biorąc prawdopodobnie żaden z jej uczniów nie rozumiał matematyki. No może poza Siekierą, który miał do tego po prostu dryg i mimo iż na lekcjach słuchał nie więcej niż ja mnie groziło zostanie na drugi rok, a jego wysyłano na olimpiady.
-Desmondzie-poprosiła mnie do siebie pani Weston kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji- podejdź tu proszę.
Nie znosiłem tych naszych pogaduszek. Jak zwykle czekał mnie wykład na temat mojego lenistwa. Nie wiem ile czasu musi minąć żeby ta kobieta zrozumiał, że jej przedmiot po prostu wykracza po za granice moich możliwości.
Z zazdrością spojrzałem w kierunku wychodzących z pomieszczenia uczniów. Za raz miałem mieć angielski - jedyną lekcje w szkole na której z nikim nie rozmawiałem ( być może dla tego, że żaden z moich znajomych nie chodził na nią ze mną ) i na którą nie zamierzałem się spóźniać- dlatego nie szczególnie uśmiechało mi się słuchanie uwag podstarzałej matematyczki.
-Tak proszę pani?- zapytałem podchodząc do jej biurka, na którym jak zawsze stały dokładnie te same przedmioty- niebieska filiżanka czarnej kawy, czerwony piórnik, laptop z którego jak mniemam ledwo potrafiła korzystać i potrzebne do pracy papiery ułożone w schludny stosik.
Pani Weston upiła łyk kawy i spojrzał za okno w stronę szkolnego podwórka na którym niewiele starszy od niej ogrodnik kosił trawę.
-Przeszkadzasz mi na lekcji mój drogi.-oznajmiła w końcu, a ja byłem wdzięczny bogu za to że nakazał jej ściągnąć kurtynę milczenia.
-Przepraszam.-wymamrotałem mechanicznie. Świetnie wiedziałem, że nie tylko ja nie zwracam uwagi na dyktowane przez Westonową notatki jednak jak zwykle to mnie się obrywało.
Kobieta uśmiechnęła się miło co zdecydowanie często się nie zdarzało dlatego odważyłem się pozwolić sobie na pytanie. - Czy mogę iść już na lekcję? Obawiam się, że jeśli teraz nie wyjdę mogę się spóźnić.
-Przypominasz mi mnie kiedy byłam w twoim wieku- wymamrotała ignorując to co powiedziałem.- też nikogo nie słuchałam, żyłam w swoim odmiennym świecie we własnej rzeczywistości nie zwracając uwagi na otaczające mnie zagrożenia bo jaki mi się wówczas wydawało wcale ich nie było. Nie zamierzam Cię pouczać Desmondzie, ale nie zamierzam też udawać, że nie widzę jak razem z tym swoim azjatyckim przyjacielem siedzicie skacowani na lekcjach po jakiś większych imprezach czy też, że nigdy nie przyłapałem Cię za szkołą jak pomimo swojego młodego wieku paliłeś papierosy. Chcę Ci tylko prosić żebyś na siebie uważał nie jak nauczyciel który nie zależnie od tego jak tragiczne będziesz miał oceny nie stanie Ci na drodze do wspięcia się na kolejny stopień edukacji, ale jak kobieta, która wyczuwa w około ciebie zagrożenie. Masz dużo większy dar do pakowania się w tarapaty niż kto kol wiek kogo znasz.
Zadzwonił pierwszy dzwonek , ale pośpiech, który jeszcze przed chwilą wypisany był na mojej twarzy zniknął jak na zawołanie. Czekałem aż pani Waston coś doda. W jednej chwil z pozbawionej uczuć kobiety, która jak mniemam co niedzielę udaje się do kościoła w swoim moherowym berecie stała się dla mnie sympatyczną starszą panią, która właśnie okazała mi więcej uczucia niż jaki kol wiek inny nauczyciel w tej szkole.- Idź już. Nie mogę zatrzymywać Cię w czasie lekcji.
Pokiwałem głową na znak zrozumienia.
-Do widzenia.-szepnąłem przechodząc przez próg.
Nie za bardzo zrozumiałem dlaczego postanowiła podzielić się ze mną tymi spostrzeżeniami akurat dzisiaj. Czy miało to jakieś znaczenie? Może wybrała przypadkowy dzień. Może tym razem faktycznie przeszkadzałem jej bardziej niż zwykle?
Skierowałem się w stronę szkolnego dziedzińca. Ochota zatopienia się w poezji i zanurzenia w analizach tekstów wielkich pisarzy nagle gdzieś się schowała. Potrzebowałem chwili wytchnienia. Musiałem przeanalizować przed chwilą usłyszane słowa .
Kiedy dotarłem do brudnego zakamarka znajdującego się na obrzeżach szkoły usiadłem pod szarą od dawna nie malowaną ścianą więziennego budynku i wyciągnąłem z kostki paczkę fajek. Teoretycznie każdy mógł mnie tutaj zobaczyć, a warto podkreślić że palenie w naszej szkle było surowo zabronione. Zrywanie z lekcji również nie spotykało się z reguły ze szczególną aprobatą dyrektora. Mimo to ten jedne raz chyba byłem w stanie zaryzykować. W końcu odpaliłem trzymaną w ustach fajkę i zatopiłem się w smugach dymu wypływających z moich ust . Nie wiem jak określić można smak papierosów. Wiele razy się nad tym zastanawiałem, ale nigdy nie przyszło mi do głowy żadne sensowne porównanie.
Wyciągnąłem notes z kostki, położyłem go na kolanach i tłumacząc samemu sobie, że w ramach zajęć z angielskiego rozpocznę prace nad moim opowiadaniem zanurzyłem się w głębinach własnego umysłu. Niestety nie za wiele w nich znalazłem. Moje myśli cały czas krążył w okół słów usłyszanych zaledwie kilka chwil wcześniej. Kiedy dokładniej je sobie przeanalizowałem doszedłem do wniosku, ze zostały wypowiedziane całkowicie bez sensu dlatego, że wynikało z nich iż moja nauczycielka usiłuje ochronić mnie przed samym sobą co nie jest możliwe bo o ile niebezpieczeństwo pochodzące z zewnątrz da się wyeliminować tak to będące nami samymi jest wręcz nie możliwe do usunięcia dlatego, że wraz z jego zniknięciem zniknął bym ja sam.
Chwyciłem do ręki długopis. Dziękuję pani pani Weston. Chyba mam już opowiadanie.
Boskieee!
OdpowiedzUsuńKocham Cię!
Jestem Twoją fanką, hahahha <3 !
http://burn-harry-styles.blogspot.com/
http://i-am-so-sorry-i-will-stay-with-multi.blogspot.com/