poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 1 (część 6)

Powiedzieć, że mama była przerażona to tak jak by uznać przeszczep serca za nieco trudniejszą operacje. Strach opętał każdy milimetr jej ciała. Widać było, że z trudem walczy aby nie udało mu się sparaliżować także umysłu.
Amber płakała a jej ręka skąpana była we krwi. Palec miała zmasakrowany, a jej krzyk słyszalny był 
zapewne na drugim końcu naszej dzielnicy.
-Umiesz to opatrzyć?-zapytała kiedy wkroczyłem do pieczary zamieszkanej przez lęk i niepokój.
Pokiwałem głową i usiadłem na krześle, a mama posadziła mi na kolanach moją co prawda dużą ale kompletnie nie samodzielną młodszą siostrę. Rozdygotana poleciała ubrać coś na pidżamę. 
Starałem się postępować zgodnie z instrukcją jakiej udzielali mi latem podczas kursu ratowniczego, ale okazało się, że zastosowanie wiedzy w praktyce jest trudniejsze niż mogło by się wydawać.
-Ała! Des to boli!- krzyczała Amber w niebo głosy, a ja nie wiedziałem co mogę zrobić żeby to zmienić dlatego nic nie odpowiadałem. 
Kiedy skończyłem usłyszałem trąbienie taty. Mama wbiegła do pomieszczenia i chwyciła Młodą za zdrową dłoń krzycząc na pożegnanie żebym zamknął drzwi i nikomu nie otwierał. Udałem się więc do przedpokoju i przekręciłem srebrny zamek. Nie macie pojęcia jak bardzo cieszyłem się, że nie musiałem uczestniczyć w dalszych wydarzeniach.
Postanowiłem, że jako dobry starszy syn posprzątam kuchnię z bałaganu, który powstał w między czasie. Na szczęście nie było aż tak źle jak myślałem. Po pierwsze wszędzie pełno było krwi. To absurdalne, ale wkradła się nawet do stojącej na stole cukiernicy. W czerwonej cieczy pływała także przygotowywana masa do ciasta. Umazane było również ostrze nieszczęsnego miksera i większa część podłogi. Poza tym wszędzie walała się mąka. Gdzieś leżały skorupki jajek, gdzieś znowu rozlało się mlek. Wysprzątanie całego pomieszczenia zajęło mi -razem ze zmywaniem- jakieś 45 minut. Wyrobiłem się za nim reszta rodziny wróciła ze szpitala. Cieszyło mnie to. Rzadko trafiały się okazje na spędzenie w domu trochę czasu całkiem samemu. Normalnie zawsze ktoś siedział w salonie. Nie ważne czy była to mama tata czy babcia. Po prostu z zasady nie zostawiano mi Amber samej. Od wieków nie umiałem pojąć dlaczego mi nie ufają, ale po dzisiejszej akcji chyba rozumiem ich nadopiekuńczość. Gdyby podczas mojej opieki siostra wywinęła taki numer pewnie nawet nie poszedł bym sprawdzić do kuchni co się stało po mimo dobiegających z niej tabunu wrzasków. 
Nie przyzwyczajony do luksusu jakim jest siedzenie w domu pełnego samotności nie za bardzo wiedziałem jak mam z niego korzystać. Poszedłem więc na górę do swojego pokoju i włączyłem komputer planując odrobić lekcje i zdobyć notatki z zajęć, które dzisiaj opuściłem.
 ,,To żałosne " pomyślałem, ale czy moje życie takie właśnie nie było ? Sam fakt, że zerwałem się dziś ze szkoły tylko po to żeby wybrać się ze znajomymi do wesołego miasteczka, w którym zamiast korzystać z atrakcji ostatecznie pracowałem nad opowiadaniem jest tego najlepszym dowodem.
Chciałem włączyć sobie muzykę w ramach osłodzenia rozwiązywania równań matematycznych z nieskończenie wielką liczbą niewiadomych dlatego wpisałem nazwę swojego ulubionego zespołu w okno wyszukiwarki, ale nie, nie wyskoczyły mi linki dotyczące szukanych przez mnie utworów. Nie skąd ten pomysł! Cały ekran zajmowała natomiast reklam maści na grzybice paznokci, której w żaden sposób nie dało się zlikwidować. ,, Jeśli twoje paznokcie straciły kolor i kształt mamy dla ciebie rozwiązanie!" Głosił ogromny napis.
-Nie moje paznokcie nie straciły koloru i kształtu, ale moje nerwy zaraz stracą łańcuch, który trzyma je na wodzy.- powiedziałem sam do siebie energicznie klikając w miniaturowy czerwony "x". Reklama nie chciał zniknąć.
-No ja ciesz pierdziele! Nie mam grzybicy paznokci i nie potrzebuje maści na grzybice paznokci, a gdybym potrzebował maści na grzybice paznokci to poszedł bym do apteki i sobie ją kupił, a nie szukał w internecie więc do jasnej cholery czy możesz w końcu zniknąć durna reklamo?!- wrzeszczałem do monitora jeszcze energiczniej naciskając myszkę. Mam dosyć. Cały internet zawalony jest jakimiś bezsensownymi reklamami produktów, których tak czy tak nikt nie kupi, a na których ich autorzy i właściciele stron, zbijają fortunę. Na tej okropnej planecie wszystko kreci się w około pieniędzy. Nikt nie robi niczego po to żeby komuś innemu było lepiej jeśli on sam nie będzie miał z tego żadnego zysku. No bo spójrzmy na tę głupią MAŚĆ DO PAZNOKCI. Ona w pierwszej kolejności powstała po to żeby jej wynalazca mógł ją sprzedać bogacąc się w konsekwencji. Nie po to żeby komuś pomóc tylko po to żeby zdobyć pieniądze. Ona faktycznie może powodować że dane schorzenie ustępuje, ale to już tego człowieka nie interesuje. Do puki się sprzedaje może nawet powodować raka jelita cienkiego.
Ludzi nie interesuje los innych. Ciekawią ich tylko własne sprawy. Koniec ich własnych nosów. Jestem pewien, że gdyby producent chociaż by tej przykładowej MAŚCI DO PAZNOKCI został pozwany do sądu pod zarzutem występowania powikłań u większej ilości osób w wyniku stosowania jego preparatu był by w stanie zrzucić winę na hodowane przez jego przyjaciela króliki, które ze sprawą nie miały nigdy nic wspólnego tylko po to żeby ratować własną skórę, a co za tym idzie konto bankowe. Nie brał by pod uwagę tego, że nie winny człowiek będzie miał prze niego kłopoty. Wszyscy jesteśmy pieprzonymi egoistami. Każdy z nas. Ta cecha tkwi we wszystkich nie ważne czy w większym stopniu czy w mniejszy i czy jest  bardziej ukryta czy wręcz przeciwnie. Zawsze mimo wszystko gdzieś tam jest.
Zdenerwowany wyłączyłem komputer i odszedłem od biurka.
,, Nie robię dzisiaj lekcji. Trudno." pomyślałem i wziąłem z pod łóżka puszkę piwa na czarną godzinę i czarno biały koc w kratkę. Otworzyłem okno i wyszedłem na dach układając materiał w jego zwyczajnym miejscu.
Ze wszystkich chwil w moim życiu najbardziej lubiłem te spędzane pośród gwiazd. Otworzyłem piwo i zapaliłem papierosa wpatrując się w nocne niebo skąpane w drobnych świecących punkcikach. Wiedziałem, że ludzie przechodzący ulicą nie opodal mojego domu pewnie uważają mnie za gówniarza bawiącego się w dorosłego, ale nie zwracałem sobie tym głowy. Nie można patrzeć na to co inni mówią jeśli to na temat czego się wypowiadają dotyczy rzeczy sprawiających nam przyjemność.
Ja teraz  też zachowywałem się jak bym był na tym świecie sam. Mogłem równie dobrze pościelić łóżko mojej młodszej siostrze, albo zrobić rodzicom kolacje, a tym czasem siedziałem jak kołek na kocu ułożonym na starej brązowej dachówce. Tak, z całą pewnością bylem egoistą.
Rebeca

2 komentarze:

  1. Fajnie i ciekawie napisane ;) czekam na next!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się że się podoba :) Mam nadzieje, że reszta też przypadnie Ci do gustu !

    OdpowiedzUsuń