czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 1 ( część 4)

Kiedy po wypaleniu mniej więcej trzech fajek i napisaniu niewiele ponad połowy kartki a4 usłyszałem dźwięk dzwonka sygnalizującego koniec lekcji byłe już w zasadzie pewien że nie zamierzam wracać do dusznych szkolnych pomieszczeń. Mój dom był oddalony od miejsca nauki o zdecydowanie zbyt wiele kilometrów żebym mógł pokonać je piechotą dlatego postanowiłem, że wyciągnę ze sobą na wagary resztę "ekipy". Wysłałem do wszystkich SMS informujący o miejscu mojego położenia. Pozostawało mi już tylko mieć nadzieję, że w tym wielkim zamieszaniu, które ma teraz za pewne miejsce na korytarzu -każdy usiłuje w te marne kilka chwil dobrnąć do własnej szafki co w obecnych warunkach niemal graniczy z cudem- znajdą chwile czasu na odczytanie wiadomości. Nie łudziłem się że przyjdą wszyscy. Wstyd przyznać, ale zdecydowanie najbardziej zależało mi aby dotarł Siekiera chociaż by z tego względy że jako jedyny z nas miał samochód. Postanowiłem, że jeśli za kwadrans nie stanie przede mną ani jeden z moich przyjaciół biorę kostkę na plecy i udaje się na samotną wycieczkę po mieście co w wolnym tłumaczeniu znaczy nie mniej ni więcej jak tyle, że po prostu posiedzę trochę w jednej z pobliskich kawiarni i może spróbuję coś napisać, a potem postaram się dowlec do szkoły tak żeby móc zabrać się do domu razem z Kuroiyuukim.
Na szczęście nie musiałem długo czekać. Czasami faktycznie okazuje się że warto mieć tak popieprzoną paczkę znajomych jak ja. Ostatecznie zebrała się nas 5 ( ja, Siekiera, Sakura, Kristofer i Roza). Nie zastanawiając się długo wsiedliśmy do samochodu Siekiery. Nie mieliśmy żadnego planu zresztą muszę przyznać że zdziwił bym się gdyby było inaczej. Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne to wszyscy ewidentnie sobie z nimi nie radzimy.
Błyskawicznie załadowaliśmy się do samochodu. Siedziałem z tyłu ściśnięty z jednej strony przez Kristofera a z drugiej przez Roze. Zanim kto kol wiek zdążył co kol wiek powiedzieć Siekiera usiłował już włączyć się do ruchu drogowego. Był przerażony perspektywą iż lada moment na środku parkingu dla uczniów pojawi się podstarzała sprzątaczka z liczącą jakieś pół wieku szmatą za pomocą której zagoni nas wszystkich do dyrektorskiego gabinetu. Osobiście nigdy nie miałem przyjemności wzięcia udziału w podobnym przedstawieniu, ale z tego co słyszałem nie jest to najprzyjemniejsze. Od uczniów, którzy podczas ucieczek ze szkoły nie mieli tyle szczęścia co ja można było nawet usłyszeć porównanie, że spotkania z naszą woźną są mniej więcej tak samo przewidywalne jak starcie rekina i złotej rybki. Przy czym rzecz jasna to ona zawsze jest rekinem.
Pierwszą osobą, która uznała, że biorąc pod uwagę fakt iż wszyscy siedzimy już w samochodzie warto było ustalić dokąd jedziemy był Kwiat Wiśni. Jak widać Japończycy faktycznie mają zdolność do dokonywania przełomowych odkryć jak chociaż by to, że jeżeli zaraz nie poinstruujemy Siekiery gdzie ma skręcić zabierze nas do sklepu z narzędziami ogrodowymi tylko po to żeby pokazać nam jakieś urządzenie o dosyć nietypowej nazwie.
- Moi drodzy przyjaciele jakież to pomysły kryją się w waszych głowach pod hasłem: ,,kierunek naszej dzisiejszej wyprawy" ?-zapytała poetyckim tonem wymachując rękami tuż przed twarzą Kuroiyuukiego.
-Kochanie naprawdę uwielbiam kiedy kładziesz dłonie na przedniej szybie, ale obawiam się, że w obecnej sytuacji może to grozić śmiercią całej naszej piątce.
-Nie rozumiem czemu się burzysz. Jeśli nasze zwłoki były by dostatecznie mocno zmasakrowane i zespolone ze sobą na wzajem można było by pochować nas wszystkich w jednym grobie co dla naszych rodzin oznaczało by nie małe oszczędności- oświadczył Kristofer- Chyba nie chcesz po swoim odejściu zostawiać rodziny z nadchodzącymi wydatkami.
-Nie gniewaj się , ale chyba nie chciał by leżeć w grobie z całą waszą czwórką- zakomunikował Siekiera włączając się nareszcie do ruchu drogowego.
-Więc to tak? Za życia jesteś naszym wiernym przyjacielem, a po śmierci zamierzasz powiedzieć "pocałujcie się w dupę lamusy"?-żartował Kristofer.
-Zasadniczo to jestem raczej czymś w rodzaju waszego szofera. Co do twojego pytania to po krótkim namyśle z czystym sumieniem mogę odpowiedzieć ,,tak".
-W takim razie..
-Ja pierdziele, ludzie naprawdę nie zamierzam wpieprzać wam się w środek jak że pasjonującej rozmowy , ale jeśli zaraz...Siekiera nie waż się tam skręcać!- wrzasnęła Sakura, a jej ręce powstrzymane w ostatniej chwili przez jakieś resztki zdrowego rozsądku powędrowały w kierunku kierownicy.
-Ale o co ci chodzi?-zapytał Siekiera, który zdecydował się na wyłączenie migacza i ostatecznie pojechał prosto.
-Nie zamierzam jechać z tobą do sklepu ogrodniczego!-zaprotestowała.
-Popieram!-wtrąciłem się usiłując powstrzymać nadchodzącą katastrofę.
Wszyscy rzecz jasna poza Kuroiyuukim zaczęliśmy protestować i gorączkowo wymienialiśmy miejsca do których moglibyśmy pojechać tak szybko, że wkrótce już nikt nic nie wiedział. Prawdopodobnie znajdowaliśmy się jeszcze dalej od jakiś logicznych ustaleń niż zanim zaczęliśmy się za nie brać.
-Cisza!- wrzasnęła w końcu Rosa, która dotychczas była chyba najmniej zaangażowana w rozmowę.-Mam propozycję.
-Nie chciał bym nic mówić - wtrącił Kristofer- Ale wydaje mi się, że każdy z nas ma propozycję.
-Proszę Cię Kris chociaż raz daj mi dobrnąć do końca swojej wypowiedzi
Rosa była śmiertelnie poważna dlatego i my na chwile się uspokoiliśmy. Wydaje mi się, że takie sytuacje powinno się nagrywać. Zdarzają się naprawdę niezwykle rzadko.
-Może podjedziemy do McDonalda kupimy kilka porcji frytek, siądziemy spokojnie przy stoliku i spróbujemy coś uzgodnić? Mam dziwne wrażenie, że to jedyne logiczne wyjście z sytuacji.
Postanowiłem, że ten jeden raz poprę jakiś rozsądny pomysł zamiast wysuwać własną beznadziejną koncepcje, która za pewne wprowadziła by tylko więcej zamieszania.
-Jestem skłonny zignorować ewentualne protesty pod warunkiem, że kupisz mi szejka truskawkowego.-oznajmił Siekiera.
-Stoi.
***
Kuroiyuuki jak zapewne nie trudno się domyślić nie był szczególnie dobrym kierowcą. Tak naprawdę nie miał nawet prawdziwego prawka, ale wychodził z założenia, że skoro wszedł już w posiadanie samochodu to fałszywe dokumenty powinny wystarczyć do momentu, aż nie zdobędzie prawdziwych. Jazda z nim nie była przyjemna, a tym bardziej bezpieczna. Myślę natomiast, że zwolennikom mocnych wrażeń sposób w jaki Siekiera prowadzi samochód mógł by się spodobać zwłaszcza, że pomimo swoich znikomych umiejętności często osiągał spore prędkości. Powiem w prost gdybym miał jaką kol wiek alternatywę prawdopodobnie nigdy w życiu nie wsiadł bym z nim więcej do samochodu. Problem w tym, że nie mam i niestety nie zapowiada się aby w najbliższym czasie na horyzoncie pojawił się jakiś nowy kumpel mieszkający blisko mnie do tego z uczciwie otrzymanym prawem jazdy i w miarę sprawnym samochodem. Prawdopodobnie prędzej sam zacznę jeździć niż znajdę kogoś podobnego.
Do McDonalda dojechaliśmy w stosunkowo krótkim czasie, a jako, że o tej godzinie w dzień powszedni nie ma tam zbyt wielkich tłumów miejsca było aż nad to. Zamówiłem sobie kubek czegoś co reklamowano jako kawę mrożoną z bitą śmietaną wychodząc z założenia, że dzień bez kofeiny jest dniem straconym.
-Co proponujecie ?- zapytała Rosa upijając łyk szejka kupionego Siekierze, kiedy wszyscy dotarli już do naszego stolika.
-Ej?-zaprotestował.
-Zapłaciłam za niego prawda? To chyba może mnie w pewien sposób upoważnić do pociągnięcia jednego łyka nie uważasz?
Siekiera mruknął coś pod nosem jak to miał w zwyczaju kiedy sytuacja robiła się nieco niezręczna i pozwolił żeby wypowiedziała się jego japońska dziewczyna.
- Na wstępie chciał bym zaznaczyć, że sklep ogrodniczy odpada jako pierwszy.
-Ej?- skrzywił się Kuroyuuki nie zadowolony- A to niby z jakiego względu?
-Kiedy ostatnim razem powiedziałeś nam, że zabierasz nas w to niezwykłe miejsce skończyliśmy na dziale z kosiarkami i częściami do traktorów, a po wyjściu z tego przeklętego sklepu zachwycony tymi wszystkim specjalistycznymi przyrządami postanowiłeś w przyszłości wytatuować sobie na ręce napis ,,glebogryzarka", a na następny dzień oświadczyłeś iż zamówiłeś sobie koszulkę z tym jakże intrygującym słowem. Przykro mi, ale nie możemy pozwolić na to aby twoja psychika ucierpiała jeszcze bardziej przez wizyty w miejscu, do którego ewidentnie powinieneś mieć zakaz wstępu.
-To niesprawiedliwe!-oburzył się.
-Pomyśl sobie, że zawsze mogłam odebrać Ci prawo wysuwania jakich kol wiek propozycji.- usiłowała pocieszyć go Sakura.
-Och litościwa pani dziękuję Ci, że kara nałożona na moje barki mimo wszystko nie osiągnęła maksymalnego ciężaru! Jako twój wierny poddany sam dołożę sobie dodatkowy balast i mimo wszystko dziś nie wysunę żadnej własnej koncepcji.
Kwiat Wiśni uśmiechnęła się i poczochrała Siekierę po czarnych włosach.
-W takim razie co proponujecie?-zapytała z uśmiechem.
Zamyśliłem się. Propozycje, które padną są naprawdę bardzo proste do przewidzenia. Rosa będzie chciała żebyśmy pojechali do centrum handlowego po kolejny lakier do paznokci z limitowanej kolekcji w dokładnie tym samym kolorze co ten który kupiła sobie tydzień wcześnie, a Sakura ją poprze bo dojdzie do wniosku, że "tyle już czasu" - czyli jakieś dwa tygodnie- minęły od kąt kupiła sobie ostatnią mangę po czym okaże się, że akurat dzisiaj wychodzi ostatnia część jej ulubionej serii. Kristoferowi będzie w zasadzie wszystko jedno pod warunkiem, że Siekiera zgodzi się żebyśmy pojechali na chwilę do brata jego kumpla ze starej szkoły - Kris trafił do nas dwa lata temu, kiedy to został wyrzucony ze starej placówki, za dosyć brutalne pobicie starszego od siebie skina- po jakieś zioło. W normalnych warunkach Kuroiyuuki pewnie zaproponował by wizytę w centrum ogrodniczym, ale dzisiaj nie ma takiej możliwości. Generalnie rzecz biorąc jeśli nie rzucę czegoś sensownego wszyscy skończymy w galerii handlowej.
,,Myśl Desmondzie myśl". Usiłowałem skłonić swoje szare komórki do intensywnej pracy kiedy do moich uszu dobiegły dźwięki wypowiadanych -przewidzianych przez mnie wcześniej- koncepcji.
-No to może do wesołego miasteczka- wymamrtałem zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie wpadnę na nic lepszego.
-Ale to na drugim końcu miasta- dostrzegł Kris.
-Co prawda to prawda, ale spójrz na to z innej strony po drodze znajduje się mieszkanie brata twojego kolegi.
- No to postanowione. Jedziemy do wesołego miasteczka!
Rebeca


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz